To jeden z pierwszych poematów, który wyszedł spod pióra Edwarda Stachury. Ważny zarówno dla autora, jak i samego Wincentego Różańskiego utwór jest głosem wydobywającym się prosto z niespokojnej psychiki poety. Przedstawiona wizja dotyczy przeżyć i refleksji E. Stachury nad otaczającym go światem, jest jednocześnie manifestem i wyznaniem. Podczas lektury poematu łatwo można wskazać główne problemy i poglądy, z jakimi borykał się autor.
Zjawa realna
Edward Stachura próbuje wyznaczyć najwyższą miarę wyrzeczenia się siebie, co jest wymogiem „przezroczystego widzenia”[1] aż do pojawienia się „zjawy realnej”[2]. Rozpoczyna od stwierdzenia „dobrze”, która musi oznaczać zgodę, stopniowo zmieniając się w pobłażliwość do własnej osoby i przeżyć, które go czekają. Opis rzeczywistości jest zupełnie realny, ze skłonnością do przerysowanej brzydoty. Warto zwrócić uwagę na szczegóły, które przytacza autor, dokładne opisy kolorów, drobiazgów i sytuacji. On czuje, widzi, cierpi lub jest obojętny.
Witek to Wincenty Różański
Po ogrodzie niech hula szarańcza manifestuje letarg swoich bohaterów, Witek, który jest w rzeczywistości Wincentym Różańskim razem ze Stachurą rozpruwają się i odsłaniają na oścież. Autor przywołuje postać Witka kilkakrotnie, jako towarzysza, którym musi zaopiekować się w jego „przenajświętszej chorobie”, czyli zaburzeniach psychicznych przyjaciela. Kołowanie w próżni ze ściśniętą krtanią, porzucenie wiary ojców, przywiązania i miłości na rzecz świadomego sieroctwa, rzeczy osobiste, a nawet rozum rozdany „jak ostatni grosz” są dla E. Stachury krokiem do utraty rzeczywistości i wkroczenia w nieograniczony świat wyobraźni oraz potrzeby uwewnętrznienia poetyckiej wizji bytu.
na razie, Witek
w próżni kołujemy ze ściśniętą krtanią
niewdzięczność ludzka z awangardą na czele
ściga nas[3].
Główny bohater utworu cierpi na niepełność swojego istnienia. Męczy go niewiadoma, która przed nim i przed Witkiem została postawiona. Uskarża się na to słowami co krok powtarzającymi się w poemacie:
więc ile trzeba
ile trzeba w zachłanną
rozdziawioną paszczę bestii
by ją udławić[4]
Bestia to nic innego, jak życie. Postacie nie pozostają w bezczynności, próbują wyrwać się jej dzięki pracy, jednak to nie daje im ukojenia. Sadzą mentalne drzewa i budują drogi, które w końcu nie służą im samym, tylko „innym”. Doskonale widać tu postawę outsiderów – poszukiwaczy, którzy zdają sobie sprawę z ludzkiej nieświadomości wobec bytu. Główni bohaterowie stają się obserwatorami, przyjmującymi na siebie ciężar tej wiedzy.
Nie da się pokonać bestii
Nie zaznają ukojenia i nie odnajdują odpowiedzi. Główny bohater oddaje się zapomnieniu, wyrzeka się tożsamości, a następnie pogrąża się upojeniu jako wolny człowiek. Odnajduje wdzięczność w martwym blacie stołu i powietrzu okalającym jego głowę. Ale to nie koniec, praca, którą rozpoczął, nie może zostać ukończona
Bo ona nieskończona jest[5].
W poemacie Po ogrodzie niech hula szarańcza Edward Stachura zawiera cały ogrom swoich osobistych przeżyć, których doświadczył podczas swojej najdłuższej wędrówki – życia. Utwór uderza w czytelnika najwięcej ze strony emocjonalnej, Stachura jest postrzegany przez wiele swoich odbiorców jako osobowość ze skłonnościami do depresji i samozniszczenia. To częściowo prawda, w poemacie autor poświęcił szczególne miejsce dla śmierci, tworząc fragment o wymowie prawie liturgicznej:
o, feudalna właścicielko naszych dni i nocy
łasico cmentarna, zjadaczko ostatniego potu
panno tatarskich, zazdrosna wszystkich narzeczono
mącicielko wody, lubieżna kusicielko
grzybie piwniczny, jadzie mityczny, wczesna trucicielko
arko z kości, bramo z kości, różo z kości
rdzo trawestująca, palmo niecierpliwości
w ogonie pawia ukryta ciemna maszynerio
do pół masztu opuszczona niechybna bandero
iskry i morskich latarni gasicielko, szumie głuchy
ty co zboże powalasz dojrzałe
i oziminy wiotkiej piękną niewiadomą
kto ci dał do ręki ostrą broń, zwyczajna ty wariatko[6]
jednak pomimo bólu, który nosił w sobie, ciągle przezwyciężała afirmacja życia i natury. Po ogrodzie niech hula szarańcza jest dowodem na dramatyczny konflikt, jaki toczył się w poecie od początków jego twórczości. Z jednej strony lęk, poczucie wyobcowania i świadomość śmierci, a z drugiej chęć nieustannego przeżywania, skłaniania się do czułych gestów i franciszkańskiej postawy, a przede wszystkim cel – poszukiwania własnej, metafizycznej tożsamości. Zwrot w kierunku śmierci i rozpaczy jest dla E. Stachury fundamentem do budowania relacji ze samym sobą. Polega na tym, że aby docenić wartość istnienia, należy zrozumieć głębię śmierci, straconego życia.
Przyjaźń bez granic
Towarzystwo Witka, czyli Wincentego Różańskiego w jego duchowej podróży wskazuje na braterską więź pomiędzy dwoma poetami. Witek, jako jedna z najważniejszych postaci w życiu E. Stachury została umieszczona na stałe w sercu i poezji przyjaciela. Zgodność charakterów została najpierw uwieczniona w Całej jaskrawości, a następnie przeniesiona do Po ogrodzie niech hula szarańcza. E. Stachura we fragmencie
byli tacy co się rodzili
byli tacy co umierali
byli także też i tacy
co im to było mało[7]
doskonale ukazuje piętno bycia nie tylko poetą, ale również outsiderem i wiernym przyjacielem. Nie ma piękniejszego daru, jaki mógł ofiarować W. Różańskiemu oprócz własnej poezji i współodczuwania oraz zabrania go ze sobą w tę podróż będącą częścią niekończącej się opowieści.
[1]W. Setlak, M. Nalepa, Syn Bogini. Wincenty „Witek” Różański, Poznań 2015, str. 127, s. 98.
[2]E. Stachura, Po ogrodzie niech hula szarańcza [w:] Wiersze, Toruń 2011, s. 115.
[3]Tamże.
[4]E. Stachura, Po ogrodzie niech hula szarańcza [w:] Wiersze, Toruń 2011, s. 113.
[5]Tamże, s. 15.
[6]E. Stachura, Po ogrodzie niech hula szarańcza [w:] Wiersze, Toruń 2011, s. 112
[7]Tamże.
Uwielbiam ten poemat. Szkoda, że tak mało mówi się o Różańskim.